Jest to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Mołdawii. Raczej obowiązkowy punkt programu. Do zrealizowania w trakcie jednodniowej wycieczki z Kiszyniowa. Wkrótce powinno być jeszcze szybciej. Trwają zaawansowane prace drogowe. Po ich ukończeniu przejazd ze stolicy Mołdawii do Sorok będzie trwał znacznie krócej.
Rano wyjazd z Kiszyniowa. W południe zwiedzanie twierdzy w Sorokach. Potem obiad – bardzo dobra restauracja tuż obok zamku (pyszne gołąbki, czyli sarmale i rosół na naturalnym zakwasie). Następnie krótka wizyta w cygańskiej dzielnicy. Można odwiedzić króla Cyganów. Baron Artur jest otwartym na świat i ludzi człowiekiem. Spotkany przypadkowo zaprosił nas do swojego domu. Jego ojciec szefował Romom w całym Związku Radzieckim i przyjaźnił się z Andropowem. Pamiątką z tamtych czasów jest limuzyna, którą jeździł przywódca ZSRR. Mocno już podniszczona zarasta trawą w ogródku barona. Zobacz film z cyklu Szerokie Tory: „Jeden dzień z życia Cyganów w Mołdawii”.
Jeśli chcemy być wcześniej w Kiszyniowie, to wracamy od razu po obiedzie. Gdy mamy trochę więcej czasu, to możemy pojechać do Bielc, na spotkanie z tutejszą polonią. Prężnie działa tu Dom Polski. Szefuje mu pani Ewelina Maszarowa. Stąd będzie jeszcze kilka godzin drogi powrotnej do Kiszyniowa. Do stolicy wrócimy na późną kolację.
Bielce są typowym postsowieckim miastem. Z upadłym przemysłem, nieremontowanymi przez lata blokami, dziurawymi drogami i wszechobecnym językiem rosyjskim. (W Mołdawii może nawet 20 proc. mieszkańców na co dzień mówi po rosyjsku. To efekt osadnictwa z czasów ZSRR. Przyjeżdżali tu wszyscy obywatele Kraju Rad skuszeni sławą tutejszych ciepłych i urodzajnych ziem). Na pierwszy rzut oka Bielce wyglądają nieciekawie. Część turystów nie lubi takich miejsc. Mam wrażenie, że się ich trochę boją. Za bardzo przypominają naszą nie tak dawną historię. Szare, smutne i biedne czasy. Ale są też inne Bielce. Miasto wąskich uliczek, starych domków z ogrodami. I przede wszystkim wspaniałych Polaków, którzy przybyli tu w XVIII i XIX wieku z okolic Kamieńca Podolskiego. Kupowali ziemie i na bardzo urodzajnych terenach zakładali wsie. Osady te wyludniły się w XX wieku w wyniku uprzemysłowienia i antypolskiej akcji władz. Do dziś została tylko jedna wieś, ale za to modelowa, zwana „małą Warszawą”. To Styrcza. Jeśli czas pozwoli można zajrzeć i tu.
Ale wróćmy do Sorok, miasta ważnego dla wszystkich Mołdawian. Wznosząca się tu kamienna twierdza jest symbolem kraju. Do tego stopnia, że została wyrysowana na mołdawskich dowodach osobistych! Na terenie dzisiejszej Mołdawii nie znajdziemy porównywalnego zabytku. Jest powodem do dumy i osią wokół której buduje się tożsamość narodową obywateli młodego państwa. Najlepiej widać to na przykładzie pana Nicolae Bulata. To człowiek, który od kilkudziesięciu już lat zajmuje się twierdzą. Prowadzi badania naukowe, wykopaliska archeologiczne, oprowadza po zabytku i z olbrzymią pasją o nim opowiada. Turystom z Polski wygłasza specjalną pogadankę na temat polsko-mołdawskiej historii, której centrum są oczywiście Soroki. Mowa jest o Jagielle, Stefanie Wielkim, Olbrachcie za którego „wyginęła szlachta”, Piotrze Rareszu, Batorym, Chmielnickim, Sobieskim… Kustosz nie podziela zdania, że pierwszy zamek w tym miejscu wznieśli genuańczycy dla obrony swojej strefy handlowej. Twierdzę, i to od razu z kamienia, zbudowali sami Mołdawianie! Dla zabezpieczenia wschodnich rubieży. Bo przecież po drugiej stronie Dniestru znajdowały się już dzikie, azjatyckie stepy. Kłoci się to z oficjalnie przyjętą teorią historyczną, ale kto wie. Może pan Nicolae ma rację.
Interesująca wzmianka na temat Sorok znajduje się w wielu polskojęzycznych materiałach. Właściwie wszystkie są pochodną zdania zamieszczonego w przewodniku „Mołdawia”, wyd. Księży Młyn. Autor Wojciech Śmieja zamieszcza tam następującą informację: „W 1919 r. w mieście przez jakiś czas stacjonowali hallerczycy”. (s. 108). Nie wiem czy to nie pomyłka. Co mogli robić tu polscy żołnierze w 1919 roku? Płk Józef Haller rzeczywiście był w tych okolicach, ale rok wcześniej, w okresie buntu II Brygady Legionów (wypowiedzieli posłuszeństwo Austriakom) i tworzenia II Korpusu Polskiego – właśnie w Sorokach znajdował się punkt koncentracji i sztab. Po rozwiązaniu II Korpusu Haller przedarł się na północ i przez Moskwę oraz Murmańsk dostał się do Francji. Tam, w październiku 1918 r. objął dowództwo nad słynną Błękitną Armią. Wrócił z nią do Polski w pierwszej połowie 1919 r. W czasie pobytu w Sorokach Haller sięgał po „Trylogię” i polecał czytać ją swoim żołnierzom. W liście do żony pisał, że przeszedł szlakiem Wołodyjowskiego i Zagłoby. Dziś tym szlakiem podążamy my – turyści z Polski.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys – październik 2013 r.
Wycieczki do Mołdawii
Pingbacki: 4