Mam przed sobą bardzo interesujący artykuł (Adam Eberhardt, Paradoksy mołdawskiego sportu). Czyta się wyśmienicie. Lektura to taka, że ”Miś” Barei wysiada. Ale co najważniejsze, materiał ten ukazuje konflikt między Mołdawią a Naddniestrzem w oryginalnym sposób. Przekonany jestem, że pomaga zrozumieć złożoność sytuacji.
A sytuacja jest wyjątkowa! Formalnie, zgodnie z międzynarodowym prawem Naddniestrze jest częścią Mołdawii. Ale w rzeczywistości, od 1992 r. (wojna, w której zginęło ok. tysiąca osób) wąski kawałek lewego brzegu Dniestru stanowi osobne państwo. Ma swoją stolicę (Tyraspol), władzę, armię, granice, walutę…I ideologię, opartą na gloryfikacji radzieckiej przeszłości.
Rzecz wygląda tak, że rząd z Naddniestrza cały czas manifestuje swoją niezależność. Strzeże granicy z Mołdawią (nielegalnej w świetle prawa międzynarodowego) i odwołuje się do antymołdawskiej retoryki. Wspierany jest w tym przez Rosję. (To dzięki poparciu Moskwy to quasipaństwo może w ogóle funkcjonować. Otrzymuje m.in. dużą pomoc finansową, a armia rosyjska ma tu swoje bazy).
W polityce mamy więc ostry spór. Ale nie w sporcie! Otóż:
a) Sportowcy z Naddniestrze reprezentują Mołdawię na międzynarodowych zawodach. Np. trzon narodowej kadry w piłce nożnej stanowią Naddniestrzanie. Na olimpiadzie w Pekinie w 2008 r. w mołdawskich barwach występowało 5 sportowców z drugiej strony Dniestru.
b) W mołdawskiej lidze piłki nożnej grają drużyny z Naddniestrza. I wygrywają! Założony w 1997 r. Sheriff Tyraspol przez dziesięć kolejnych lat był mistrzem Mołdawii! Tytułu tego pozbawiła go dopiero w sezonie 2010/2011 Dacia Kiszyniów.
c) Do niedawna, kiedy Kiszyniów nie miał odpowiedniego stadionu, międzynarodowe mecze reprezentacja Mołdawii rozgrywała w Tyraspolu! Na pierwszy rzut oka wygląda to na cyrk absolutny. Oto drużyna narodowa jednego kraju gra w stolicy drugiego (wrogiego) i występuje tam jako… gospodarz! Na mecz w naddniestrzańskim Tyraspolu bilety musiały być wydrukowane po mołdawsku (czcionką łacińską), a cena podawana w mołdawskich lejach, a nie w tutejszych rublach. Grano hymn Mołdawii, a nie Naddniestrza. A kibice z Tyraspola dopingowali drużynę wrogiego kraju jak swoją. Rozumiecie coś z tego? To dodam jeszcze, że na mecze w Naddniestrzu, na których wciągano mołdawską flagę i grano mołdawski hymn, władze Naddniestrza nie wpuszczały przedstawicieli władz Mołdawii!
Skąd to wszystko? Otóż dla świata nie ma takiego kraju jak Naddniestrze. Przestrzegają tego wszystkie federacje sportowe. Więc zawodnicy z tego kraju, jeśli chcą brać udział w jakichkolwiek międzynarodowych konkurencjach, mogą to robić wyłącznie posługując się paszportem innego kraju (najczęściej wybierają mołdawski, rosyjski i ukraiński). A, że wspierane przez Moskwę władze Naddniestrza stawiają na sport i nie żałują na to pieniędzy, to w tym malutkim niby-kraju (6 razy mniej mieszkańców niż w Mołdawii) jest i dobra infrastruktura i są sportowcy. Dlatego też w europejskich pucharach w piłce nożnej Mołdawię reprezentować może klub z Tyraspola (a więc de facto naddniestrzański!).
Temat to interesujący nie tylko dla miłośników sportu. Ma swoje szersze znaczenie. Poza innymi rzeczami pokazuje i to, że nie ma etnicznej (narodowej) nienawiści między mieszkańcami Naddniestrza i Mołdawii (patrz: zachowanie kibiców). A władze w Tyraspolu muszą się starać żeby w propagandowy sposób podtrzymywać strach przed mołdawskim „imperializmem”.
Zobacz też: Naddniestrze. Lenin w Tyraspolu
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys, 2013 r.
Komentarze są wyłączone.